Transmisja to kolejna pozycja z gatunku postapo, który to ku mej uciesze oraz naprzeciw moim oczekiwaniom i zainteresowaniom, zaczął podbijać rynek. W powieści akcja, zgodnie ze schematem, ma miejsce w ,,w świecie, który upadł”.
Życie toczy się dalej
Zagłada jednak nie dotknęła wszystkich krajów, w Chinach życie toczy się zgodnie z normalnym trybem, a zniszczone zostało przede wszystkim USA. Już z informacji zamieszczonej na okładce dowiadujemy się, co było przyczyną stanowiącej oś wydarzeń i będącej motorem napędowym całej akcji Apokalipsy. Autor źródłem Armagedonu uczynił wojnę nuklearną, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej uległy zniszczeniu po spuszczeniu na nie kilkudziesięciu pocisków z głowicami atomowymi. Akcja powieści ma miejsce kilkadziesiąt lat po katastrofie, gdy na ruinach upadłej cywilizacji rozwija się nowe, dzikie i bezwzględne pokolenie ludzi.
Transmisja z USA
Bohaterem powieści Marcina Strzyżewskiego jest Timur Denikin, dziennikarz,
który na zlecenie portalu internetowego przybliża mieszkańcom nietkniętej Azji i Europy
życie ludzi próbujących przetrwać na zniszczonych przez wojnę terenach. Wyrusza na
wyprawę, z założenia krótką, mającą być źródłem niepozornego materiału filmowego, która
jednak zmienia się w długą drogę przez piekło.
W założeniu autora główny bohater powieści miał być postacią nietuzinkową.
Uwielbia survival, przygotowując materiał do swych reportaży, przemierza zniszczone
pustkowia, odważnie stawiając czoła licznym zagrożeniom. Nie potrafi usiedzieć w
miejscu, prowadzić nudnego, uporządkowanego życia w mieście. Narracja jest
prowadzona w trybie zarówno pierwszoosobowym (strzępki pracy Timura- jego maile,
zapiski i notatki, relacjonujące całą wyprawę z perspektywy uczestnika zdarzeń), jak i
trzecioosobowym.
Ale to już było?
Wielu osobom nie do końca może odpowiadać umiejscowienie akcji w Stanach
Zjednoczonych, tego typu pomysł wydaje się nieco zbyt oklepany. Od zatrzęsienia mamy
powieści, pisanych przez twórców amerykańskich, których wydarzenia rozgrywają się w
USA, mało natomiast jest rodzimego postapo. Niefortunne umiejscowienie akcji nie
przeszkodziło jednak autorowi w stworzeniu w umiejętny sposób dosyć ciekawej wizji
przyszłości.
Inni natomiast mogliby wytknąć autorowi wybranie bardzo nieprawdopodobnego
scenariusza zagłady, stanowiącego podłoże pod opisywany w powieści świat. Trudno, by
na terenach, na które spadło kilkadziesiąt bomb atomowych, nadal mogło toczyć się
życie. Trudno też, by zrzucenie takiej ilości ładunku nie wpłynęło w znaczący sposób na
ludność innych kontynentów. W tej kwestii trudno bronić autora. Dobry research podczas
pisania powieści to sprawa fundamentalna. Nie można stworzyć powieści wybitnej, ani
nawet dobrej, jeżeli opisuje się rzeczy, sytuacje, zjawiska, o których nie ma się żadnego
pojęcia. Przyczyna zagłady, wydarzenia tak ważnego dla fabuły powieści postapo, jest
łagodnie mówiąc, bzdurna, przez co trudno jest się zagłębić w lekturze i zaintrygować
opisywanymi wydarzeniami.
Zapach postapokalipsy o poranku
Sceneria miejsc opisywanych w powieści jest jakby żywcem wyjęta z filmów
postaopkaliptycznych. Nie brakuje niczego, są gruzy, jest pustynia, niewolnictwo,
kanibalizm i handel wymienny. Niestety bardzo rzuca się w oczy to, że autor pisząc swoją
książkę, czerpał inspirację z innych tego typu tworów, przez co dzieło straciło na
oryginalności i stało się swoistą mieszanką przeróżnych wątków i realiów z popularnych
powieści postapo.
Nie chce przez to powiedzieć, ze powieść jest zła. Transmisję czyta się bardzo
dobrze, jest to lektura bez wątpienia przyjemna i osobom nieobeznanym w tematyce
postapokaliptycznej różne, zapewne nieświadome, zapożyczenia, nie powinny
przeszkadzać. Jako ambitna powieść postapo w większości nie spełniła ona moich
oczekiwań, ale jednak pozostawiła po sobie miłe wrażenie.
Autor: Małgorzata Nawrot
Wieloletni członek Drugiej Ery. Aktualnie odpowiadam za kwestie promocji klubu. Fantastyką interesuję się od ponad 15 lat i miałem styczność z wieloma jej aspektami. Najważniejsza jest dobrze opowiedziana historia.
„Trudno, by na terenach, na które spadło kilkadziesiąt bomb atomowych, nadal mogło toczyć się życie.” – drugaera.org, recenzja Transmisji
Na samym poligonie w Nevadzie wykonano ponad 900 prób atomowych (większość podziemnych)
W Semipałatyńsku ponad 500.
W wioskach w pobliżu Semipałatyńska toczyło się życie w trakcie prób i toczy się dalej. Skażenie jest dużym problemem dla zdrowia mieszkańców, ale nie doprowadziło do całkowitego wyludnienia okolicy.
Poligon Tockoje, na którym ZSRR testowało broń atomową leży niecałe 200 kilometrów od Samary i tysiąc od Moskwy.
Hiroszima została odbudowana bezpośrednio po wojnie. Życie wróciło do normy jeszcze w latach 40.
Dotychczasowe doświadczenia ludzkości związane z bronią atomową nie wydają się wskazywać na możliwość zabicia całej ludności kontynentu rozmiaru Ameryki Północnej przy użyciu kilkudziesięciu bomb atomowych.
„Trudno też, by zrzucenie takiej ilości ładunku nie wpłynęło w znaczący sposób na ludność innych kontynentów.”
Odległość z Nowego Jorku do Lizbony równa się odległości z Semipałatyńska do Paryża. Jeśli 100 nadziemnych prób atomowych w Nevadzie nie wpłynęło w znaczący sposób na ludność Los Angeles (niecałe 400 kilometrów od poligonu do miasta), zakładam, że eksplozje atomowe w USA nie miałyby znaczącego wpływu na mieszkańców Azji czy Europy.
Należy dodać, że w świecie książki minęło 70 lat od wojny atomowej. Pokolenie potencjalnie nią dotknięte zdążyło się zestarzeć i umrzeć. Pamiętajmy, że zauważalna część populacji Hiroshimy i Nagasaki przeżyła i eksplozje atomowe i promieniowanie. Czemu więc ludność USA w Transmisji miałaby wyginąć do ostatniego człowieka? Oczywiście dzisiejsza broń atomowa jest mocniejsza, ale mówimy także o nieporównywalnie większym terytorium.